Horror z happy end'em w Puszczykowie

Konarzewianie walczyli jak lwy i mimo, że grali w dziesiątkę strzelili zwycięskiego gola w ostatniej minucie spotkania. To był niezwykle emocjonujący mecz, który wiele namieszał w czołówce A-klasy.

Przed meczem sprawa była jasno postawiona - faworyt jest jeden i są nim gospodarze. Piłkarze z Puszczykowa nie dość, że prowadzą w tabeli A-klasy, to jeszcze w ostatnich trzech kolejkach strzelili rywalom 21 bramek tracąc tylko jedną. Orkan był więc skazywany na pożarcie.

Od pierwszych minut optyczną przewagę zyskał Las Puszczykowo, który częściej utrzymywał się przy piłce i budował akcje ofensywne. Puszczykowianie kilkakrotnie groźnie wrzucali piłkę w pole karne, co powodowało niemałe zamieszanie w naszych szeregach defensywnych. Na szczęście konarzewianie skutecznie wybijali piłkę i starali się kontratakować. Do 26 min. nie przynosiło to rezultatu, ale wreszcie szczęście się do nas uśmiechnęło. Piłkę dośrodkował Przemysław Babijów, a nogę w odpowiednim momencie przystawił Rafał Szymczak (były piłkarz Lasu) i mogliśmy ciezyć się z prowadzenia. W dalszej części gry sytuacja nie uległa zmianie. Las atakował, Orkan kontratakował. Konarzewianie stworzyli sobie kilka ciekawych akcji, ale skutecznie w bramce spisywał się bramkarz z Puszczykowa. Strzałów próbowali Jakub Budziński, Przemysław Babijów i Krystian Śmiglak, ale piłka do bramki nie wpadała. Dopiero w ostatniej minucie pierwszej połowy znakomitą akcją popisał się Krystian Śmiglak, który ograł obrońcę Lasu i skierował futbolówkę po długim słupku do siatki.

Do przerwy mieliśmy 2-0, ale doświadczenie nie jednokrotnie nauczyło nas, że to nie oznacza wygranego spotkania. Najciekawsze miało dopiero nadejść. Puszczykowianie byli zdeterminowani aby odrobić dwubramkową stratę i od razu ruszyli do ataków. Pod naszą bramką było groźnie szczególnie po stałych fragmentach gry, które mnożyły się na potęgę. Po jednym z nich (rzut wolny) doświadczony zawodnik gospodarzy zdobył kontaktowego gola. W szeregi obu ekip wkradły się spore emocje. Wiele było fauli i spięć słownych. Puszczykowianie napierali coraz bardziej i w końcu wywalczyli rzut karny, a z boiska "wyleciała" ostoja naszej obrony Robert Węglewski (czerwona kartka). Jedenastka została oczywiście wykorzystana i wydwało się, że tylko kwestią czasu jest kiedy Las obejmie prowadzenie. Konarzewianie grali w osłabieniu i bronili się dość rozpaczliwie, ale nie rezygnowali z kontrataków. Czas płynął, a liderowi rozgrywek coraz bardziej zależało na cennych trzech punktach. To stworzyło szansę na kluczową akcję meczu, którą przeprowdził Krystian Śmiglak. Konarzewski napastnik płaskim strzałem pokonał golkiepra miejscowych i uniósł ręce do góry w geście triumfu. To był doliczony czas gry i gol, który zapewniał nam trzy punkty. W końcówce nie wytrzymał jeszcze jeden z zawodników Lasu, który za swój faul zobaczył czerwoną kartkę.

Takie zwycięstwa budują charakter zespołu. Tydzień temu wypadliśmy z gry o awans, ale dzisiaj znów do niej wracamy, oby już na trwałe. Orkan zagrał dobry mecz, ale nie może spocząć na laurach. Już w niedzielę równie ważne spotkanie z bezpośrednim sąsiadem w tabeli - TS Gminy Kamieniec.

 

Stadion Centrum Animacji Sportu w Puszczykowie, 3 maja 2012 r., godz. 14.00

Las Puszczykowo - Orkan Konarzewo 2-3 (0-2)

0-1   Szymczak Rafał (26 min.)

0-2   Śmiglak Krystian (45 min.)

1-2   - wolny   bramka dla Lasu (64 min.)

2-2   - karny   bramka dla Lasu (75 min.)

2-3   Śmiglak Krystian (90 min.)

 

Żółte kartki:   Węglewski Robert (2x), Karaszewski Artur

Czerwone kartki:   Węglewski Robert za dwie żółte (74 min.), zawodnik Lasu za faul (90+3 min.)

 

 Powrót